(C.D. opowiadania o wypadku Criss'a)
Nie miałem siły wstać. Po prostu nie mogłem. Może miałem skręconą nogę. Była już noc, na moje nieszczęście bardzo zimna. Nikt już nie przychodził do stajni.
"Spokojnie, Criss - powtarzałem w myśli - zaraz przestanie boleć."
Nie przestało. Bon Jovi cały czas był przy mnie. Grzebał mi we włosach i przykładał pysk do mojej twarzy.
Bez wstawania otworzyłem drzwi od boksu i podczołgałem się do Bon Jovi'ego. Koń położył się przy mnie i ciałem próbował osłonić mnie przed zimnem. Nieświadomie wtuliłem się w jego sierść i grzywę. Byłem zbyt zmęczony żeby myśleć, zbyt zmęczony żeby od razu nie usnąć.
RANO...
Obudził mnie dziewczęcy głos. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem Melanie patrzącą prosto na mnie.
- Fajny pomysł z nocowaniem w stajni, ale wiesz że było -5 stopni? - spytała.
Przetarłem ręką twarz i powoli usiadłem.
- Co ty tu robisz? - zapytałem.
- Właśnie chciałam obrządzić twojego konia, kiedy zobaczyłam że śpisz razem z nim. Spaliście sobie jak takie małe aniołki...
- Melanie... możesz zawołać Helen? Teraz!
Melanie pobiegła, a ja spojrzałem na Bon Jovi'ego.
- Dziękuję, Jovi. - Pogłaskałem go po szyji.
Chwilę później przybiegła Helen i Melanie.
- Boże, Criss! Co się stało? - krzyknęła nauczycielka.
- Długa historia. Chyba skręciłem nogę.
Helen sprawdziła nogę. Potem wezwała lekarza. Zabrali mnie do szpitala. Faktycznie, skręciłem nogę.
Wypisali mnie po jednym dniu. Wróciłem do szkoły z nogą w bandażach. Zostałem zwolniony z lekcji, ale nie bardzo mi się to uśmiechało. Do tego miałem niewielką gorączkę.
Wysłałem SMS-a do Rose (udało mi się zdobyć jej numer), że jeżeli nadal chce ten spacer, to musi trochę poczekać.
Zamiast uczyć się figur ujeżdżania, miałem czytać książki o koniach. Przez całe dnie siedziałem w pokoju nudząc się.
Po pewnym czasie znalazłem zajęcie: rysowanie. Rysowałem konie, ludzi, koty, trupie czachy, diabły... Wszystko co mi przyszło do głowy. Po dwóch dniach ściany w moim pokoju zalepione były moimi rysunkami. A ja dalej umierałem z nudów.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz